Posty

Rozdział VII

Nie wiedział sam, jak to wszystko szybko leciało. Jeszcze nie tak dawno był zdecydowany na poważniejsze kroki, lecz tym razem się rozmyślił. Wyczuwał wyraźnie, że nie może robić nikomu nadziei, bo i na co mu to by było? Nie wiedział nawet, czy wyjdzie cało po tym zadaniu, które zbliżało się do niego nieuchronnie. Święta szybko przeminęły, nawet mu czasami udzielała się radosna atmosfera, ale wyczuwał na sobie spojrzenia reszty grupy, zwłaszcza Moody'ego. Nie wiedział sam, z czym to było związane, ale nie był w stanie znaleźć w swojej pamięci momentu, w którym by popełnił jakiś błąd. Tak samo było i tego dnia, a gdy spojrzał w lustro widział całkowicie bladą jak papier twarz. Czy on się aż tak bardzo obawiał zejścia do Departamentu Tajemnic? Przetarł zaspane oczy i ruszył w dół. Tak jak się spodziewał, niektórzy członkowie Zakonu się pojawili, chcieli już coś powiedzieć w jego stronę, ale zjawili się momentalnie bliźniacy. Kuchnia i jadalnia zarazem była coraz ciaśniejsza, a on czu

Rozdział VI

Księżyc świecił coraz jaśniej, gdy ludzie zaczynali się zbierać. Samo spotkanie Zakonu, tak nagłe powodowało niemałe podniecenie. Każdy słyszał o tym wypadku, jednak to wszystko coraz bardziej przerażało zgromadzonych. Jak to się stało, że cokolwiek było w stanie dostać się w tak pilnie strzeżone miejsce i jaki cel miał w tym Voldemort, aby zaatakować pana Weasley'a. Chłopak wyczekiwał nader spokojnie tego momentu, w sumie wiedział, że to on dostanie to zadanie na ten czas, gdy miał wolne od zajęć. Zasiadł jako pierwszy przy stole w jadani i spoglądał na nowo przybywających. Znał ich wszystkich osobiście, przecież widywał każdego w dniach zebrań, a sam wymógł na ojcu zgodę na wstąpienie w te struktury. Twarze tak znajome, a teraz wykazywały napięcie. Momentalnie w przyciemnionej do tej pory jadalni rozbłysło światło i pojawił się założyciel Zakonu, Dumbledore. Zasiadł w centralnym punkcie, a na stole pojawiły się mapy prezentujące strzeżone miejsce. - Niestety, straciliśmy dzi

Rozdział V

Listopad był jednym z tych miesięcy, które mijały mu nadspodziewanie szybko. Po zakończonym szlabanie zaczął się jeszcze bardziej pilnować, chociaż niejednokrotnie nachodziły go myśli, aby zrobić jakiś kawał woźnemu lub innemu nauczycielowi. Właśnie w takich chwilach beztroski wyczuwał, że musi się mieć na baczności. Czuł na sobie wzrok wielu nauczycieli, a zwłaszcza tych najbardziej przez niego znienawidzonych. W sobotę wstał niezwykle jak na niego wcześnie. Wyczuwał, że był ostatni w tym semestrze wypad do Hogsmeade, gdzie mógł zaopatrzyć się w wiele ciekawych artykułów. Czuł, że nic nie jest w stanie mu przeszkodzić w odpoczynku, nawet niektóre osoby tak nieraz mu grające na nerwach. Wielka Sala była już powoli ozdabiana na święta, a kiedy wszedł do środka dało się wyczuwać atmosferę wyczekiwania. Każdy, kto zamierzał iść do wioski był już ciepło ubrany przez padający śnieg. Usiadł przy stole i zaczął powoli jeść. Co było dla niego najciekawsze to fakt braku wszystkich Weasley'

Rozdział IV

O ile spodziewał się wcześniej szybkiego przebrnięcia przez miesiąc, o tyle bardzo się mylił. Dni wlokły się niemiłosiernie, a prace domowe zamiast znikać, coraz bardziej się nawarstwiały. Bardzo często myślami był już całkowicie gdzie indziej, co było widoczne po jego nieobecnym wyrazie twarzy. Było to niczym pożywka dla nauczycieli, którzy wyraźnie próbowali go wyprowadzić z równowagi. Chłopak doskonale wiedział, że jedzie już na wyczerpaniu limitu zaufania, a każdy moment, gdy się da podpuścić może oznaczać dla niego przykre konsekwencje. Ten dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Gdy podniósł się z wygodnego łóżka jego wzrok momentalnie powędrował do dłoni, na której dzień w dzień coraz bardziej dawał się we znaki ból. Litery układające się w zdanie nie znikały, wręcz przeciwnie, coraz bardziej je było widać. Na nic zdawały się bandaże, którymi przykrywał to wszystko, większość widziała jego przemęczenie całym szlabanem, ale on znosił to niezwykle cierpliwie, jak na jego niec

Rozdział III

"Drogi Łapo pogoda jest coraz gorsza. Nasza kochana pani w różowym nie odpuszcza w ani jednym calu. Dziwię się w sumie, że jeszcze nie rzuciłem szkoły tak jak planowałem wcześniej. Owutemy... Wszyscy o nich przypominają na każdym kroku, powoli mam tego dość. Zero nauki praktycznej, podpatrywanie nauczycieli, nie można nawet pogadać. Twój stary przyjaciel coś ma dziwne parcie od pewnego czasu. Hogwart nie jest już taki sam jak kiedyś. Pozdrów Lunatyka Dan Przeczytał jeszcze parę razy ten krótki list, po czym ruszył do sowiarni. Była to wieża, która znajdowała się na uboczu. Wyszedł z pokoju wspólnego wcześnie rano, aby nikt go ponownie nie szpiegował. Przestał się czuć tutaj bezpiecznie, kiedy zobaczył, że magicznym sposobem Umbridge wiedziała gdzie spotkać go po powrocie z Hogsmeade. Czy ta stara jędza zamierzała go pilnować aby pod byle pretekstem zaciągnąć go do jej gabinetu na wiercenie dziury w brzuchu? Gwizdnął krótko, na co na jego ramię zleciała jego sowa. Czarn

Rozdział II

Sobota przyszła bardzo szybko. Chłopak wstał już o siódmej, powoli się ubierając i szykując do wyjścia do Hogsmeade. Traktował to jako nagrodę za grzeczne zachowanie w przeciągu dni szlabanu u Umbridge. Obiecywał sobie w myślach, że jeszcze się na niej zemści za to, co się działo w jej gabinecie. Siedząc podczas porannego śniadania ku jego zaskoczeniu zauważył swoją sowę jastrzębią. Był wyraźnie tym zaskoczony i odpakował list. Zaklął w myślach, ponieważ to nie była wiadomość od ojca tylko do Lupina. Z początku nie doczytywał się żadnego sensu z tych wszystkich zdań, jednak w miarę upływu czasu wszystko składało się w logiczną całość. Grimmauld Place coraz bardziej się nadawało do zamieszkania, liczył, że będzie bardziej panował nad swoimi nerwami nie tylko podczas zajęć obrony przed czarną magią, ale również i podczas wizytacji. Podpis jednak napełnił go radością, bo zobaczył, że w sumie to jest nie tylko od ojca chrzestnego, ale również od ojca. Zwinął list i wsadził do kieszeni spo