Prolog

Kolejny szlaban u Snape'a... Ile by dał, aby choć przez parę dni mistrz eliksirów dał mu spokój, lecz wiedział, że to było niewykonalne. Każdy, nawet zabawny przypadek skutkował kolejnym miesiącem, który musiał spędzać w lochach, zazwyczaj przy najgorszych czynnościach, jakie można było wymyślić. Tak też było i tym razem. Jako swoje bojowe „zadanie” otrzymał czyszczenie kociołków, bez pomocy czarów. Każdy by mógł uznać to za coś prostego jak konstrukcja cepa, ale był pewien haczyk – nie mógł używać czarów, wszystko ręcznie, niczym woźny Filch. Zaklął pod nosem. Oczami wyobraźni dostrzegał stertę prac domowych, które odkładał na ostatnią chwilę, uznając, że szybko upora się ze wszystkim i zdąży odrobić każde wypracowanie, zanim pójdzie spać. Nie wiedział sam, ile stał nad jednym z przyrządów i czyścił go dokładnie do połysku, gdy usłyszał, że ktoś za nim otwiera drzwi.

– Black, widzę, że radzisz sobie w miarę... Dobrze – Snape wycedził to przez zaciśnięte zęby.
– Staram się, ale mogłeś wziąć Filcha, on pewnie by wolał mnie zastąpić – warknął brunet, wyraźnie nie zaszczycając spojrzeniem swojego nauczyciela.
– Przypominasz mi swojego ojca... Był taki sam. Uważał, że pozjadał wszystkie rozumy, ale jednak nie był aż taki bystry. Pewnie by uniknął Azkabanu.
– Jeszcze jedno słowo o moim ojcu... - chłopak momentalnie podniósł się i mierzył się wzrokiem ze Snapem, który tryumfalnie spoglądał na niego.
– Cóż, nie uważasz tego za chlubę. Black, na dzisiaj pozwolę ci skończyć, pewnie i tak czy siak się jeszcze zobaczymy jutro. Wtedy nie odpuszczę. Fakt, że nadal uczysz się eliksirów jest dla mnie zaskoczeniem.
– Niestety, byłem zbyt dobry na SUM'ach, abyś mnie się pozbył tak szybko.

Zanim ten zdążył cokolwiek wypowiedzieć, chłopak wybiegł z lochów. Nie czuł się zbyt dobrze w tym miejscu, a wiele by dał, aby nie uczęszczać dalej na tego typu zajęcia. Niejednokrotnie odczuwał wyrzuty do siebie, że pomimo możliwości zrezygnowania z niektórych przedmiotów wziął ponownie wszystkie możliwe. Przeklinał swoją dumę, która nie pozwalała mu się poddawać, gdy zostały mu ostatnie dwa lata. Jeden rok przeleciał aż zbyt szybko, aby mógł spostrzec, że już niedługo miały być ostatnie egzaminy, które przesądzały o jego możliwościach zatrudnienia. Przebiegał przez korytarze, aby nie napatoczyć się na woźnego Filcha. Cały zamek znał doskonale na pamięć, co pozwalało mu dowolnie skracać trasę z Wieży Gryffindoru na zajęcia i na odwrót. Dopiero przystanął na ostatniej prostej do portretu Grubej Damy. Nie widział siebie przy stercie prac domowych, ale jednak wypracowania aż prosiły się o napisanie ich. Ostatnia przerwa wakacyjna toczyła się w zbyt szybkim tempie, aż sam był w szoku, gdy musiał już pakować kufer na ostatnią swoją podróż do Hogwartu. Grimmauld Place 12 przywitało go gościnnie, jego przyszła posiadłość, jak uważał wcześniej. Było wiele rzeczy, które wymagały gruntownego remontu, lecz zapatrywał się na to bardzo optymistycznie. Wystarczyło, że skończy te ostatnie dwa semestry nauki na zadowalającym poziomie i wtedy mógł wreszcie poczuć się wolnym. Wiedział, że tuż za tymi wszystkimi murami czeka na niego ojciec, którego nie widział przez wiele lat. Nawet do końca nie pamiętał momentu, gdy nastąpiło brutalne pożegnanie, pisane przez prozę życia, ale to wszystko było odległą przeszłością, do której nie lubił wracać. Tak zamyślony stanął przed Grubą Damą.

– Hasło – wypowiedziała te słowa sennym głosem. Chłopak nie musiał się domyślać, z jakiego to powodu. Była bardzo późna godzina, która kwalifikowałaby się na kolejny szlaban pomimo bycia prefektem.
– Mandragora – odparł równie sennym głosem. Ile by dał, aby teraz rozłożyć się wygodnie na łóżku w dormitorium.

Portret uchylił się, ukazując mu wejście do Pokoju Wspólnego. Dostrzegł stertę ksiąg, które miały okazać się mu pomocne w pracach domowych. Jęknął cicho. Najchętniej by od kogoś spisał to wszystko, co jest mu koniecznie potrzebne, ale każdy pewnie spał twardym snem, a on nie zamierzał się narzucać. Siadł przy kominku i spojrzał w dogasające płomienie. Perspektywa szybkiego snu coraz bardziej odchodziła w niespełnione marzenie. Zaczął pisać szybkim tempem byle co, aby tylko zmniejszyć rozmiary swojego lenistwa. I tak spodziewał się, że Snape nagrodzi jego starania pięknym O na referacie, nie wspominając już o innych nauczycielach. Spojrzał w plan zajęć, co musiał koniecznie ukończyć. Ku jego zdziwieniu nie widział zbyt dużo zajęć, zaledwie zaklęcia i eliksiry, a to dopiero późnym popołudniem. Uśmiechnął się w duchu. Los go tym razem oszczędził. Ułożył twarz na jednej z otwartych ksiąg i nie zauważył, kiedy zasnął.

Dopiero zaczęły go budzić promienie Słońca. Przeciągnął się głośno ziewając. Dzisiaj musiał to wszystko nadrobić w dzień jeszcze, a potem mógł już sobie wszystko odpuścić ale ta pogoda... Podszedł powoli do okna i wyjrzał przez okno. To tam odbywały się jedne z jego ulubionych zajęć czyli Opieka nad magicznymi stworzeniami. „No dobra, to teraz sobie popatrzę, czego takiego się uczą, a potem ruszam na zaklęcia” z tym postanowieniem ruszył z Pokoju Wspólnego wprost na błonia. Nagle widmo ciążące nad nim uleciało gdzieś daleko, a on poczuł się wolny. Nie wyczuwał żadnego zagrożenia w postaci nauczycieli, którzy najchętniej by go przetrzymali przez długi czas w lochach na szlabanach, względnie Filcha, z którym chłopak nigdy nie miał po drodze. Z perfidnym uśmieszkiem wpatrywał się, jak woźny wypisuje kolejne notatki mówiące o brunecie same najgorsze rzeczy. A to wysadzenie klasy, a to inne tajemnicze wypadki - dziwnym trafem to właśnie młody Black trafiał na notatki z datami kolejnych szlabanów. W oddali pod chatką Hagrida zbierała się jakaś grupa uczniów, którzy najwidoczniej jako pierwsi mieli odbywać zajęcia. Z daleka pomachał ręką w stronę Hagrida.

– O czym ciekawym dzisiaj mają? - Daniel spojrzał przez ogrodzenie, gdzie widział nieśmiałki. - Cóż, dobrze, że z tym już nie muszę się bawić.
– Nie powinieneś siedzieć nad pracami domowymi, dopóki masz czas? - Hagrid łupnął na niego jednym okiem, gdy tłumaczył reszcie klasy, jakie jest ich zadanie.
– No cóż, wolne to wolne... panie profesorze - mrugnął porozumiewawczo w stronę jednego z ulubionych nauczycieli - Coś ciekawego planujesz dzisiaj dla siódmego roku?
– Zobaczysz w swoim czasie, a z tego co wiem, to będzie dopiero... Jutro - Rubeus uśmiechnął się w stronę bruneta.
– To sobie popatrzę jak im pójdzie.
– Jesteś jedną z najbardziej upartych postaci, które znam, panie Black. - gajowy odwrócił się w stronę grupy i zaczął tłumaczyć treść zadania, które mieli na dzisiaj.

Chłopak siadł obok chatki i przyglądał się, jak uczniowie piątego roku potrafią przyswoić sobie bądź co bądź specyficzną wiedzę. Rzadko kto potrzebował czarów, aby zaopiekować się zwierzęciem, tak niespotykanym w świecie mugoli. Czas nagle jakby przyspieszył, nawet nie zauważył, gdy wszyscy się rozchodzili, a następnie gajowy otworzył drzwi jego mieszkania, momentalnie rozkładając dwa kubki.

– Ehh ta baba się na mnie uparła - chłopak chwycił kubek i zaczął pić herbatę. - Dziwię się, że Ministerstwo musiało dać takiego niekompetentnego nauczyciela akurat na ostatni rok.
– Dziwisz się? - Hagrid siadł w fotelu. - Ona wie o wszystkim, zwłaszcza o fakcie, czyim synem jesteś. Momentalnie zaczęli podejrzewać, że wiesz, gdzie on się znajduje, dlatego próbują ciebie podejść i wycisnąć wszystko, co wiesz.
– Myślisz, że podam im informacje o moim ojcu na srebrnej tacy? Niech zapomni o tym... Stara jędza.
– Sporo ryzykujesz, każdy incydent może zaprowadzić ciebie do jej gabinetu, gdzie z ciebie wyciśnie wszystko.
– Uważam, że ona coś podejrzewa od momentu gdy... - nagle przerwał. Ostatni czerwiec nie był połączony ze zbyt dobrymi wspomnieniami.
– Ministerstwo zaczęło obserwować każdego, kto ma coś wspólnego z dyrektorem. Ty to wiesz doskonale tak samo jak reszta. Czekaj ktoś idzie.

Młody chłopak modlił się, aby to nie okazała się „ta jędza”, jak pieszczotliwie nazywał Dolores Umbridge. Uniósł się na krześle i spojrzał na okno skierowane na zamek. Jego jęk zawodu był cichy, lecz Rubeus domyślił się, kogo zobaczył. Różowe ubranie i ten przesłodzony uśmiech... sama ta cecha wyglądu powodowała odruchy wymiotne, lecz jej ton wypowiedzi dopełniał obraz jednego z pracowników Ministerstwa Magii, teraz zaszczytnie pełniącego funkcję nauczyciela obrony przed czarną magią. Nie musieli czekać długo, aż rozległo się pukanie do drzwi.

– Dzień dobry panu, profesorze Hagrid - jej głos mógł przyprawiać o palpitację serca, względnie o coś innego, ale ciągnęła dalej. - Ahh... Widzę, że pan Black też tutaj jest.
– Dzień dobry, pani psor, jest jakiś szczególnie ważny powód wizyty pani w tym miejscu? - Hagrid starał się zachować w miarę kulturalnie.
– Chciałam panu przypomnieć o umówionym terminie wizytacji w celu oceny postępów młodych czarodziejów na pańskich zajęciach. Odnośnie tego otrzymał pan notkę, jednak uznałam za stosowne przekazanie tej informacji ustnie.
– Uważa pani, że pan profesor Hagrid jest niekompetentnym człowiekiem na zajmowanym stanowisku - Daniel momentalnie się wtrącił po usłyszeniu słowa wizytacja.
– Tego nie powiedziałam, panie Black, więc proszę nie wyolbrzymiać słów - jej przesłodzony ton głosu powodował u niego odruchy wymiotne, jednak jej spojrzenie... Brunet wiedział, czym to się wszystko skończy.
– Pewnie zaskoczę panią, ale to właśnie dzięki profesorowi zdałem suma na poziomie W z opieki nad magicznymi stworzeniami.
– Pańska opinia jest drugorzędna - ponownie ten sam głos odbijał się w czaszce młodego Blacka. - Ministerstwu zależy na mojej opinii.
– Więc pani... - Dan wstał i chciał powiedzieć coś ciętego, ale masywne ramię gajowego powaliło go z powrotem na krzesło.
– Black, spokój - nie widział nigdy tak zdenerwowanego Hagrida.

Chłopak tylko spojrzał na nich a następnie ruszył w stronę zamku. Wiedział, że Rubeus nie zamierzał mu nic zrobić, bardziej zależało mu na tym, aby nie skończyło się na kolejnym szlabanie. Wolał wyjść, aby nie dać się prowokować dalej przez Dolores, przecież jej na tym zależało. Ledwo już wyrabiał ze szlabanem u Snape'a, a dopiero jeszcze kolejny... Wolał nie widzieć oczami wyobraźni tej sterty prac domowych, która pewnie by się nazbierała w błyskawicznym tempie. Bardzo szybko dotarł do zamku, a następnie do wieży Gryffindoru. Tak jak się spodziewał - o tej porze mógł spotkać wielu uczniów. Jego miejsce nie było zajęte przez kogokolwiek, więc opadł w miękki fotel i zajął się kolejnym wypracowaniem. Nie wiedział sam, co pisał, w sumie wolał cokolwiek oddać niż pójść z pustymi rękoma.

– Dan mógłbyś pomóc mi z czymś? - tak znajomy głos wybudził go z transu pisania.

Najchętniej by powiedział, że pomoże za butelkę Ognistej Whisky, miał już dość pisania czegokolwiek związanego z nauką, a taka butelka... Pomogłaby na pewno w odstresowaniu się. Podniósł powoli oczy. Nad nim stała rudowłosa dziewczyna, a jej wyraz twarzy wyraźnie pokazywał, że liczy na jego pomoc. Westchnął tylko przez chwilę. Z jego ust mógł popłynąć potok przekleństw, lecz nie zamierzał tak traktować siostry swoich najlepszych przyjaciół.

– Dobrze Ginny, tylko dokończę te wypracowanie - chciał w jakiś sposób przedłużyć czas, aby móc w spokoju pozbierać myśli.
– Tylko przejrzyj te wypracowanie, do tej różowej landryny muszę je odnieść na zajęcia - odparła bardzo szybko, aż za szybko.
– Ehh Umbridge... Wybijanie wilkołaków czy polowanie na trytony? - próbował zażartować,
ale nadal stała mu przed oczami rozmowa z chatki Hagrida.

Wziął jej wypracowanie i zaczął czytać w szybkim tempie. W sumie wszystko mogło pasować, lecz coś mu nie grało. Przecież Umbridge zabraniała im wielu rzeczy, tak dozwolonych na zajęciach w poprzednich latach.

– Wiesz, dodaj więcej nieco o samym byciu wilkołakiem, dodaj jeszcze opisy poszczególnych sposobów uśmiercania. Tej babie takie coś będzie pasować, nawiedzona wiedźma - nie obawiał się, że ktoś powie, jak określa tą starającą się o ich uwielbienie nauczycielkę.

Spojrzał na zegarek na ręce i jęknął. Czekała go masa pracy wieczorem, do tego jutrzejsza wizytacja... Modlił się, aby nagle jakiś kataklizm spowodował, że Snape odwoła zajęcia, ale to byłoby niczym Gwiazdka w październiku. Spakował swoją torbę, nakreślił swoje poprawki na wypracowaniu dziewczyny i ruszył do lochów. Ostatnie tego dnia zajęcia w sumie minęły zdecydowanie szybko, a on o osiemnastej stawił się u Snape'a. Kolejne dwie godziny czyszczenia były męczarnią, lecz mistrz eliksirów odpuścił mu kolejne dni. Chłopak wyszedł z lochów jakby dostał najlepszy prezent na świecie, nawet perspektywa odrabiania prac domowych nie przerażała go już tak mocno.

Kolejny dzień nie zapowiadał nic, co by go mogło wyprowadzić z równowagi. Zszedł punktualnie na śniadanie i zjadł wraz z innymi uczniami, a następnie ruszył na zajęcia z opieki. W oddali już widział ten sam ohydny różowy sweter, co wczoraj, a to oznaczało spore kłopoty. Wypakował książkę i oparł o ogrodzenie. Mieli mieć dzisiaj powtórkę z ognistych krabów, ale chłopak bardziej skupiał się na tym, o czym będzie gadać Umbridge. Liczył na jakieś jadowite uwagi, przeplatane z jej nienawiścią do „odmieńców”. Jak widać nie mylił się. Skrobanie jej pióra o pergamin na podkładce tylko i jedynie dopełniał obrazu nędzy i rozpaczy, oraz pedantycznej techniki eliminacji zagrożenia dla Ministerstwa. Do tej pory dziwił się, że ludzie są w stanie łyknąć tego typu propagandę, lecz parę zwolnień, parę artykułów w Proroku wystarczyło na uśpienie logicznego myślenia czarodziejów. Kiedy zobaczył pod koniec zajęć jej gestykulację nie wytrzymał już.

– Proszę pani, radzę kulturalniej odnosić się do ludzi, którzy są o wiele lepsi od ciebie - krzyknął tak, że cała grupa umilkła, a bliźniacy siedzący obok niego wymownie zasłaniali uszy.
– Czy pan Black ma jakieś uwagi odnośnie mojego prowadzenia sprawozdań, które mi zlecił sam Minister Magii? - Umbridge wyprostowała się, lecz na brunecie nie robiło to wrażenia. Był zdecydowanie od niej wyższy.
– Traktuje pani tutaj niektórych, jakby byli ludźmi, którzy nie wiedzą co mówią. Myśli pani, że nie nasłuchiwałem wszystkiego, co tutaj się działo? Jeśli pani myśli, że ktokolwiek pozwoli zwolnić kogokolwiek, to się myli.
– A kto mówi o zwolnieniu? - powiedziała to ze sztucznym uśmiechem, a swoim spojrzeniem próbowała go sprowokować do dalszych słów. Chłopak wiedział, czym to się skończy.
– Pani postawa wyraźnie pokazuje... - Fred próbował go powstrzymać od powiedzenia ostatnich słów, lecz Black wyrwał się mu. - Wyraźną niekompetencję.
– Cóż, panie Black. Przyjdzie pan dzisiaj i przez najbliższy tydzień. Szlaban.

Komentarze

  1. Witaj.
    Jak ja lubię blogi o dzieciach Syriusza. Dan chyba zebrał wszystkie najlepsze cechy Syriusza. Ciekawi mnie kto jest jego matką. Ale widząc to pewnie jakaś równie temperamentna osóbka. Prolog mnie zaciekawił i zachęciła do dalszego czytania.
    Życzę weny, czasu na pisanie i oby tak dalej.
    Z poważaniem
    Katharsis
    P.S.
    Zapraszam do mnie : prawdziwahistoriazycia.blogspot.com tam będą linki do moich innych blogów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka wyśmienita miło że zachciałeś reaktywować tego bloga .Nocia wciągająca .Liczę na to że będziesz dalej prowadził tego bloga i miło by było jak byś mi przesyłał informacje o nowych nociach bardzo chętnie wróce do czytania tego bloga.
    Pozdrawiam Weronika

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostajesz nominowany do Libster Blog Award
    Wszystko znajdziesz tu:
    http://prawdziwahistoriazycia.blogspot.com/2015/02/libster-blog-award-1-i-2.html
    Jak co to pisz na nk.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć , zacznę od razu prolog bardzo dobry. Widać że geny chłopak odziedziczył po ojcu , biedaczek zarobił szlaban u Umbridge :<
    Czyta się to bardzo przyjemnie , postacie niekanoniczne z HP zawsze mi się podobały. Syn Syriusza to ciekawa postać i pierwszy raz czytam o takiej postaci. Pozdrawiam i życzę weny. Matrioszka

    OdpowiedzUsuń
  5. Prolog.. istne cudo. Wciągnęło mnie więc czekam na 1 rozdział z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając cały ów Prolog aż odpłynęłam. Idealnie dobrane słowa ,aż z czystą przyjemnością mi się czytało. Daniel i jego psychika ... najbardziej mnie zaciekawiły tutaj. Ten rozwój wydarzeń ,to jest coś czego potrzebowałam najbardziej ;) Czekam z wielką niecierpliwością na Pierwszy Rozdział.
    Pozdrawiam Diana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak wspominałem już, interesujący, wciągający prolog i zarazem wstęp do tego wszystkiego. Ciekawie i na własny sposób odwzorowane niektóre momenty takie jak "hasło", czy babka nauczycielka. Charakter Dana jak zawsze specyficzny, taki cynik z głębszym spojrzeniem na świat. Czyta się płynnie i nie razi oka praktycznie nic. Pisz tak dalej, to wypada powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Bardzo fajnie się to czyta! Mam nadzieję, że szybko dodasz coś nowego, bo jestem bardzo ciekaw losów młodego Blacka. No i oczekuję z niecierpliwością naszych wspólnych konwersacji na NK.
    Pozdrawiam,
    ♠ TDL ♠

    Ps. Zapraszam do siebie - http://thedarklord.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, obiecałam że skomentuję i tak też uczynię ;)
    Zaczynając od prologu...
    Mam nadzieję, że to co napiszę Cię nie dotknie. Ale zanim polecę pozytywami zacznę od rzeczy, które rzuciły mi się w oczy.
    Pierwsze co mnie tknęło to fragment ze Snapem.
    Znając charakter mistrza eliksirów, zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno odpuściłby jakiemukolwiek uczniowi za takie zachowywanie się względem swojej osoby.
    On w końcu jest profesorem, szanowanym mistrzem eliksirów, a tu uczeń, mało tego, syn Blacka zwraca się do niego bez szacunku iniemal zaczyna mu grozić, a Snape zwalnia go z kary.
    Drugie to powtórzenia, których na przyszłość lepiej unikać, bo jednak trochę psują czytelnikowi przyjemność z czytania.


    " Podszedł powoli do okna i wyjrzał przez okno."

    " „No dobra, to teraz sobie popatrzę, czego takiego się uczą, a potem ruszam na zaklęcia” z tym postanowieniem ruszył z Pokoju Wspólnego wprost na błonia. "


    Nawet w niektórych dialogach nie brzmi to dobrze.
    Co do pozytywów.
    Prolog to bardzo fajne wprowadzenie do historii młodego Blacka, jest on chyba nawet trochę bardziej zadziorny niż ojciec, ale to dobrze. Pyskata bestia jest całkiem fajnie skonstruowaną postacią.
    No i wielki plus za Umbrige, wyszła Ci bardzo realistycznie.
    Jestem ciekawa jak pójdzie Ci opis reszty kanonicznych postaci i jak bardzo pokomplikujesz życie Daniela.
    Nie wiem jak to robisz, ale zawsze jak dostaję od Ciebie ścianę tekstu to bardzo szybko i przyjemnie się ją czyta xD

    ~Elyys

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział I

Rozdział VI