Prolog
Kolejny szlaban u Snape'a... Ile by dał, aby choć przez parę dni mistrz eliksirów dał mu spokój, lecz wiedział, że to było niewykonalne. Każdy, nawet zabawny przypadek skutkował kolejnym miesiącem, który musiał spędzać w lochach, zazwyczaj przy najgorszych czynnościach, jakie można było wymyślić. Tak też było i tym razem. Jako swoje bojowe „zadanie” otrzymał czyszczenie kociołków, bez pomocy czarów. Każdy by mógł uznać to za coś prostego jak konstrukcja cepa, ale był pewien haczyk – nie mógł używać czarów, wszystko ręcznie, niczym woźny Filch. Zaklął pod nosem. Oczami wyobraźni dostrzegał stertę prac domowych, które odkładał na ostatnią chwilę, uznając, że szybko upora się ze wszystkim i zdąży odrobić każde wypracowanie, zanim pójdzie spać. Nie wiedział sam, ile stał nad jednym z przyrządów i czyścił go dokładnie do połysku, gdy usłyszał, że ktoś za nim otwiera drzwi. – Black, widzę, że radzisz sobie w miarę... Dobrze – Snape wycedził to przez zaciśnięte zęby. – Staram się, ale